Przejdź do głównej zawartości

Jak wygląda dzień w stajni

 


     Chciałam opowiedzieć jak wygląda u mnie dzień w stajni w której pełnię wolontariat co tydzień od kilku lat. Zacznijmy od początku... 3 lata temu udało mi się spełnić moje największe marzenie - jeździć konno. Zaczęłam rozwijać się w tym kierunku, bo to moja życiowa pasja i aktualnie jestem również instruktorem jazdy konnej dla osób początkujących. Mam nadzieję, że na tym nie poprzestanę i będę dalej rozwijać swoje zainteresowanie. Ważne jest by w życiu pełnym nauki/pracy/obowiązków mieć chwilę odetchnienia i rozwijać swoją pasję. Gdy jestem w stajni, blisko tych niesamowitych zwierząt czuję się szczęśliwa a gdy jeżdżę konno...zapominam o wszystkim o problemach, obowiązkach...nic się nie liczy oprócz tej wspaniałej chwili..tylko ja i koń. Czuję wtedy jakby czas się zatrzymywał..ciężko opisać to uczucie, to trzeba poczuć...poczuć całą sobą. Każdemu życzę by znalazł taką pasję dzięki której będzie mógł choć na chwilę być szczęśliwym i zapomnieć o problemach. Inaczej byśmy zwariowali w tym świecie pełnym zabieganych ludzi.
     Więc jak wygląda dzień w stajni w moim przypadku? Już opowiadam ;)
Punkt 8:00 muszę być na miejscu bo o tej godzinie zaczyna się wachta dzienna i oprócz tego od 8 do 10 prowadzę kurs jazdy konnej. Od zawsze byłam śpiochem i wstanie na 8 oraz dojechanie tam na czas to nie lada wyzwanie na mnie. Na szczęście jakoś daje rade. W sumie to ciekawe, bo wstać o tej samej godzinie do pracy/uczelni...ledwo daje rade, cały dzień ledwo żyje. Natomiast wstać do stajni jest o wiele łatwiej i jestem tego dnia pełna energii i zapału do pracy. Wracając do stajni...gdy już uda mi się tam dotrzeć zaczynam prowadzić kurs i tak przez 2 h. W między czasie pozostałe osoby z wachty wypuszczają konie na padok. Na wachcie można jeździć konno kiedy nie ma pory karmienia a jakieś konie są wolne. Oczywiście najpierw praca potem przyjemności. Po wypuszczeniu koni następuje pora sprzątania w boksach. Jak szybko się ogarnie to można pojeździć przed karmieniem. Pora karmienia jest po południu,wtedy trzeba zagonić konie do boksów i je nakarmić. Potem znowu wypuszczamy i znowu sprzątamy. Może wydać się to monotonne ale za każdym razem jest ciekawie, ciągle się coś dzieje a to jakiś koń ucieknie, a to się poganiają, zawsze jest coś do roboty, chociaż czasami bywa niebezpiecznie...w końcu to duże i nieobliczalne zwierzęta. Po karmieniu jest znowu trochę czasu wolne aż do wieczornego karmienia przed 20. Gdy wybije 20:00 i są już osoby z wachty nocnej można uznać wachtę dzienną za zakończoną i wracać do domu. Po 12 h na nogach jestem zawsze wykończona ale i szczęśliwa bo to był udany dzień. Wracając marzę wtedy tylko o kąpieli i łóżku. I tak co tydzień, od kilku lat. Pomijając oczywiście wakacje. Mi się chyba nigdy to nie znudzi, ale jak skończę studia będę zmuszona zrezygnować z tego klubu, ponieważ jest on głównie dla studentów. Poza tym będę pracować na pełny etat przez co mój czas będzie ograniczony ale z pasji nie zrezygnuje nigdy, dalej będę się rozwijać ale już nie tylko w tym klubie. Mam jeszcze rok..czas pokaże jak życie się ułoży ;) Oby jak najlepiej.
Ps. Pozdrawiam wszystkich koniarzy ^^
Zdjęcie z mojej stadniny ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Postanowienia noworoczne

Pierwszy stycznia, nowy rok i jak to co roku ludzie dzielą się na dwa typy: Ci którzy mają postanowienia noworoczne i Ci co się nawet nie wysilają by mieć jakieś postanowienie na nowy rok. Do jakiej grupy ludzi ja należę? Oczywiście, że do tych co mają postanowienia, chociaż jak wiadomo z dotrzymywaniem różnie to bywa.  Zaczynając od początku.... Jest koniec grudnia i nagle w głowie pojawia się tysiące pomysłów co by zmienić, co osiągnąć, co by kupić, co zrobić, gdzie pojechać...itd.W końcu przecież zbliża się nowy rok, idealny moment by coś zmienić w sobie, w swoim życiu, w otoczeniu.  I co dalej następuje? Wyciągamy kartkę, długopis i zaczynamy pisać postanowienia, jedne są łatwe inne dość trudne do osiągnięcia. Najważniejsze są chęci. Zaczynamy pisać, pisać i okazuje się, że te tysiąc pomysłów co jeszcze nie dawno były w głowie gdzieś wyparowały. Podchodzimy realistycznie do postanowień, które spisaliśmy na karce. Zaczynamy skreślać, zmieniać, dopisywać aż na kartce

Zostałam nauczycielką!

Witajcie ;)      Dziś opowiem o tym jak zostałam nauczycielką....może nie taką pracującą w normalnej szkole, ale otrzymałam uprawnienia pedagogiczne.      Zacznijmy od początku ;) Studiuję informatykę, będąc na tym kierunku trzeba postanowić co dalej robić z życiem. Stanęłam przed wyborem: czy zostać programistą, sieciowcem a może grafikiem ? Co wybrałam? Nic tych rzeczy. Zrobiłam coś zupełnie niespodziewanego, czyli poszłam w kierunku edukacji innych. Swoją przygodę zaczęłam od udzielania korepetycji, potem prowadząc warsztaty dla dzieci z programowania a skończyłam wykładając informatykę w szkole policealnej. Chciałam się rozwijać w tym kierunku, bo poczułam, że to jest właśnie to co chce robić w życiu - uczyć innych. Ważne jest by w życiu odnaleźć to co sprawia frajdę. Mi frajdę sprawia uczenie innych....dla niektórych to dziwne, dla mnie powołanie. Dlatego właśnie postanowiłam zrobić uprawnienia pedagogiczne i zapisałam się do szkoły podyplomowej na kierunku przygotowanie